niedziela, 27 lipca 2014

*Rozdział 26*
Dawid przyniósł apteczkę. W kilka minut miałam całą nogę we krwi. Opatrzył moją ranę i zabandażował.
- Nie możemy teraz iść.
- Ale ja muszę, moja mama jest w szpitalu.
- Pójdę zobaczyć czy w pobliżu jest jakaś stacja. Zadzwonię w tedy do Igora i przyjedzie po nas.
- Ja idę z tobą.
- Nie ma mowy. Przecież nie możesz chodzić.
- No dobra- warknęłam.
Dawid pomógł mi wstać i zaniósł do samochodu.
- Niedługo przyjdę. Cmoknął mnie w czoło i poszedł.
*oczami Dawida*
Nadchodziła wielka, czarna chmura. Zaniepokoiłem się. Zobaczyłem znak, że stacja będzie za około 2km. Ruszyłem przed siebie. Zaczęło kapać... Szedłem dalej. Nagle lunęło z nieba. Biegłem ile miałem sił w nogach. Zobaczyłem stację. Dobiegłem do drzwi ale były zamknięte.
- Kurde- powiedziałem w myślach.
-Przecież stacją jest całodobowa. Gdzie do cholery jest ten ktoś kto tutaj pracuje?- powiedziałem tym razem na głos.
- No już idę. No papierosa nawet nie mogę zapalić!- powiedział jakiś facet.
- Mogę skorzystać z telefonu?
- Oczywiście- odparł mężczyzna.
Było mi strasznie zimno, więc kiedy otworzył drzwi bez zapytania wszedłem do środka. Miałem przemoczone buty i dosłownie lało się ze mnie. Chwyciłem za telefon, który leżał na blacie i wykręciłem numer Igora. Na szczęście znałem go na pamięć. Odebrał po chwili.
- Ej stary musisz mi pomóc.
- Do rzeczy.
- No bo jest taka sprawa, że miałem wypadek.
- Co??? Gdzie ty jesteś?
- Na stacji. Spokojnie nic mi nie jest. Tylko właśnie samochód nam się rozwalił i nie mam pojęcia gdzie jesteśmy.
- Jacy "wy"?
- No z Darią. Czekaj zapytam się kogoś... Proszę pana co to za wieś? (słychać jak facet odpowiada)
- Dobra już wiem. Musisz jechać...
- Ok. Czekaj tam na mnie.
- A i weź mi jakieś suche ubrania, bo jestem przemoczony do suchej nitki.
- Nie ma sprawy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział gotowy ^^
Wczoraj prawie zesrałam się ze strachu. Poszłam z koleżanką nad rzekę. Miałyśmy tylko się przejść. No to się przeszłyśmy do sadu na jabłka. Już miałyśmy wracać, ale usłyszałyśmy głośny szelest w krzakach. Kilka metrów od nas. Tak zwaliłyśmy i biegłyśmy po chaszczach, pokrzywach. Nie odwracałyśmy do tyłu, bo się bałyśmy. Najgorsze jest to, że to było tam gdzie miałyśmy schodzić z dróżki. Nie chce myśleć nawet co by było gdybyśmy usłyszały to w połowie schodzenia :O Następnym razem idziemy tam z rakietą do tenisa xd a ktoś ma kij do bejsbolu? xd Ale opłaciło się, mamy pyszne jabłka :3
A tak zmieniając temat to nie wiem kiedy napiszę kolejny bo jutro idę do babci a później oglądam z koleżanką "ósmoklasiści nie płaczą". Bardzo się poryczę? Cyba wezmę kilka paczek chusteczek ;) No i któregoś dnia jeszcze jadę do Lublina :)
No to kończę :) chcę poznać wasze opinie w komentarzach :3

7 komentarzy:

  1. Moze nie tak bardzo, ale poryczysz HAHAHA. Jesli jestes wrazliwa. Troszke krotki rozdzial :C

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak nie oglądałam ale niedługo obejrzę. Wiem, że krótki ale nie mam czasu na dłuższe :c

      Usuń
  2. Super rozdzial. Haha ja tez tak mam. Jak cos uslysze to od razu uciekam xd my panikary... nie widzialam filmu ale ponoc fajny. :)
    http://because-i-am-other.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. W jeden wieczór przeczytałam wszystko... Co ja teraz będę robić?

    OdpowiedzUsuń
  4. Najlepiej usunąć nie miły komentarz, prawda? :) Tak trudno jest przyjąć uzasadnioną krytykę.

    OdpowiedzUsuń