wtorek, 22 kwietnia 2014

Rozdział 8    
     *oczami Kingi*
   Obudziło mnie jasne światło i  ten potworny ból głowy. Chciałam się podnieść, ale ktoś mnie przytrzymał. Nagle zaczęłam się dusić! Podbiegł do mnie lekarz i wyciągnął mi jakąś rurkę z gardła. Zaczęli mi robić różne badania. Po jakieś godzinie do mojej sali weszła mama i opowiedziała mi co się stało:
      - Z tego co mówił mi ten chłopak, który wezwał pomoc to biegłaś za Szymonem i wpadłaś pod pędzący samochód. Lekarze operowali cię, niestety podczas uderzenia został uszkodzony mięsień, który odpowiada za chodzenie i...- moja mama nie mogła dokończyć. Rozpłakała się.
    - I co? Mamo!- krzyczałam.
    - Robiliśmy co w naszej mocy niestety nie będzie mogła pani chodzić. Są nikłe szanse, że zacznie pani stąpać po ziemi bez niczyjej pomocy. Przykro mi.- wtrącił szybko lekarz i wyszedł. Pielęgniarka zajęła się moja mamą. Ja zostałam sama. Sama ze swoimi myślami....
    Jak to się mogło stać? Dlaczego? Przecież wszystko zaczęło się układać... I wtedy musiał zjawić się Szymon- ten psychol! Nie dawno udało mi się od niego uwolnić, prześladował mnie przez kilka lat i kiedy trafił do psychiatryka myślałam, że to już koniec... Jak mogłam się aż tak pomylić? Teraz skoro go wypuścili on może być dalej ni przewidywalny! Co jeśli zrobi coś Dawidowi, mi Darii albo mamie?! Mogła wcześniej powiedzieć mamie o tym, że zerwałam z Szymkiem, bo był nieobliczalny...
       *W tym samym czasie pod szpitalem*
         - Dzień dobry!- zaczepił Szymon mamę Kingi.
         - Szymon?! Co ty tu robisz?! Policja wkrótce zacznie cię szukać! W ogóle dlaczego to zrobiłeś? Zawsze miałam cię za spokojnego chłopca a ty pobiłeś Dawida prawie do nieprzytomności!
        - Naprawdę tak powiedział? Co za gnojek... Ten laluś oskarżył mnie o pobicie? Przecież sam zaczął. Ja się tylko broniłem. I właśnie zmierzam na izbę przyjęć, bo ten cały Dawid chyba złamał mi rękę.
         - Naprawdę? Jej biedny Szymuś. Przepraszam, że od razu cię oskarżyłam, wybacz.
         - No spoko. Luzik. Dobrze ja będę leciał, bo ręka mi się jak bania zaczyna robić ok? - spytał chłopak i odszedł.
     *oczami mamy Kingi*
     Mam okropny mętlik w głowie. Nie wiem co mam teraz myśleć. Szymon to przecież miły chłopak, ale ten Dawid też nie wygląda na takiego skorego do bójki.
   Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek telefonu. To za szpitala! Chyba mi słabo, a co jeśli mój skarb po przebudzeniu źle się po czuła?
        - Słucham?- odebrałam łamliwym z nerwów głosem.
        - Dzień dobry. Mówi lekarz Marewski, pamięta mnie pani? Dzwonię, aby zapytać o niejakiego Dawida. Pani córka ciągle wymawia jego imię przez sen i wydaje mi się, że zaraz po przebudzeniu zapyta o niego i nie...- Muszę chronić Kingę, tylko jak to zrobić, aby jej nie skrzywdzić? Już wiem!
         - Proszę jej przekazać, że Dawid nie odezwał się odkąd dowiedział się, że nie będzie chodziła i, że nie chce mieć z nią nic wspólnego.- wypaliłam do słuchawki. Myślę, że jako matka wiem co jest słuszne dla mojej córki. Tylko czy tym razem podjęłam właściwą decyzję?...
   _________________________________________________________________________________

   To mój pierwszy rozdział jaki tu dodaję, mam nadzieję, że spodoba wam się mój sposób pisania. Jeżeli chcecie więcej, moglibyście zajrzeć na inne moje blogi? Serdecznie was zapraszam i proszę:
http://ajacichocierpie.blogspot.com/
http://everonly1d.blogspot.com/
 Czekam też na komentarze oceniające moją prace (na wszystkich blogach, bo ja nie mam takiej motywacji jak moja wspólniczka :) )
                                                                                                     
                                                
                                                                                                             Ja to ja



3 komentarze: